„Cześć, jestem Artur, lubię szybowce, też mam 12 lat.”
Artur do późnych godzin wpatrywał się się w prognozy Emlera. Był jedną z tych osób która czuła, że zbliżający dzień wcale nie oznacza, iż nie oderwiemy się od ziemi.
Rano obudził mnie rzęsiście padający deszcz. Karolina wysłała mi esemesa. Odebrałem go jako sarkazm i żart.
Spokojnie zjadłem śniadanie i bez pośpiechu udałem się na lotnisko. NIebo wyglądało tak jak na zdjęciu.
Okazało się, że Karolina nie robiła sobie żartów. Szybowce się tankowały a ich spora część była już na gridzie.
„Ty Prezes, w tych legginach miałbyś niezłe wzięcie wśród stewardów LOT’u”
Całe szczęście w woda leciała pod dużym ciśnieniem. Tankowanie Discusa w takim przypadku zajmuje parę minut. Zdążyłem przed odprawą.
Dzisiejszy dzień okazał się spóźnionym Śmigusem Dyngusem. Na odprawie przemoczeni piloci dygotali z zimna.
Coś się święci.
Z Panem Gerrardem zawsze miło słówko zamienić 🙂
Zależność dzisiejszego dnia. Im cieplej byłeś ubrany tym większy uśmiech gościł na twojej twarzy 😉
Bohaterem odprawy był oczywiście Wojtek Wojtaczka, który z kamienną twarzą a’la Roman Mraczek odebrał nagrodę za wygraną konkurencję.
Wojtek nie spoczywa na laurach. Zaraz po odprawie spędził sporo czasu na analizie trasy i prognozy pogody.
Starty zarządzono na 12:30 więc byłą chwila czasu by pooglądać gablotki. Ahhhh, to dopiero musiały być zawody.
Tymczasem z minuty na minutę niebo wyglądało coraz lepiej i słońce operował coraz mocniej. Mróz był nie do wytrzymania. Artur jednak jest przygotowany na wszystko. Czy skarpetki w hot-dogi przyniosą mu szczęście?
Ćmielaki szykują się do holowania.
W kabinie ciasno ale ciepło. Można chwilę zrelaksować się przed lotem. Niebo zaczyna się zaklejać.
Po wyholowaniu klasy 15 metrów i części clubików wstrzymano hole. Dopiero gdy termika znów zapulsowała wznowiono starty. My walczyliśmy na wysokości 300-700 metrów, jedyny piękny cumulus stał na zawietrznej od Zoboru i przez to prawie posadził mnie w polu jeszcze przed odejściem.
Stwierdziłem że nie ma na co czekać i gdy udało mi się wykręcić wysoko odszedłem na trasę. Czas na żagiel!
Chwilę po zrobieniu tego zdjęcia koleżanka z Francji (biały punkcik na zdjęciu poniżej) odkleiła się od zbocza, ja natomiast poleciałem bliżej, na nawietrzną. Było to dobrą decyzją ponieważ chwilę później złapałem termo żagiel (tam gdzie na zdjęciu świeci słońce) i w ponad 3 metrowym kominie wzbiłem się pod podstawę.
Do końca pierwszej strefy rozciągał się piękny szlak. Byłem w dobrej fazie!
Powrót z wiatrem. W okolicach Nitry chmury wyglądały i nosiły imponująco. A przecież jeszcze parę godzin zastanawialiśmy się czy w ogóle polecimy.
Kontynuowałem lot swoją koncepcją. Mimo sporego górnego pokrycia lot do drugiej strefy odbywał się w dobrych noszeniach a prędkość rosła.
Dopiero w kierunku trzeciej strefy rozpoczęły się schody. Były dwie koncepcje. Albo polecieć bardzo mocno lewym bananem (jednak na nawietrzną) i kontynuować lot po szlaku, lekko nakłuwając strefę, lub po optimum bo słabiej wyglądających chmurach. Wybrałem niestety drugą opcję. Prędkość spadała, a lot kontynuowałem bardzo ostrożnie ze względu na niską wysokość. Po zaliczeniu w męczarni trzeciej strefy trafiam mocny komin. Prawie dolotowy. -80 ma MC 2.0. Przed nami jeszcze co najmniej 3 ładne cumulusy. Pierwszy nie wziął. Drugiego przeczesaliśmy razem z koleżanką z Francji (Ten piękny po prawej na zdjęciu poniżej). Wariometr nawet na chwilę nie wzbił się ponad 0. Dolot -120 na MC 2.0. Nie wracam się. Nie dolecę ale do ringu dociągnę…
NIestety do mety zabrakło jednego kilometra…
Byłem tak blisko lotniska, że stwierdziłem że z pola zwiozę się sam. Obserwując dolatujących kolegów postanowiłem złapać autostopa.
Długo nie czekałem. Już piąte auto zatrzymało się. Miły kierowca Madziar zapytał się skąd jestem. Gdy uzyskał odpowiedź rzekł: „A do ch***ja wafla!” i z uśmiechem na twarzy zawiózł mnie na lotnisko oddalone o 4 kilometry.
Benny miał pecha. Był pierwszą osobą którą wypatrzyłem na lotnisku i pojechał ze mną w pole 🙂
Krzysiu Figiel również zaliczył polowanie. Wystarczy wysportowana dziewczyna z prawem jazdy i podstawka by sprawnie zwieść się z pola!
Podsumowując dałem w pole kilometr od mety, ale mam bardzo dobry humor. Lot był ekscytujący i wymagający.. Dał mi świetną lekcję przed JWGC! Koledzy z Belgi, Czech i Niemiec latają zespołowo co na pewno trochę im pomaga 🙂 Y śpi w swojej przyczepie. Jutro i pojutrze ma rzęsiście padać więc najprawdopodobniej szykuje się mała przerwa w relacjach. Na koniec wrzucam dwa fajne zdjęcia z przedwczorajszego lądowania. Na całym gridzie nie ma ładniejszego szybowca 🙂