Stało się już normą, że budząc się, zastanawiasz się czy jesteś w namiocie czy mikrofalówce. Słońce nie daje wytchnienia i nie dość że nie da się wyspać to jeszcze znów trzeba latać!
Narada instruktorska przed dniem lotnym 🙂
W tym sporcie Team Work to podstawa! Dziś z Adamem poleciał Filip Garbaszewski.
Czas polatać z wodą!
Kondziu nie tylko spragniony wody ale i „nabijania łapy”. Z obozu czerpie pełnymi garściami i cechuje go ogromna motywacja i chęć do latania!
Pawełek i Hugo, dziś w roli holownika. Zwarci i gotowi na starcie. Tylko Cirrus nas przytłumił a pierwsze cumulusy zaczęły pojawiać się późno i daleko.
Na gridzie gwarno, jednak nikt nie kwapi się by lecieć jako pierwszy.
Dzisiaj Wiktor Czubski stwierdził że nie poleci. Nie mogłem odpuścić takiej okazji. Zalany, gotowy do lotu Lima Oscar Tango czekał bym tylko do niego wsiadł i poleciał. Po wypuszczeniu wszystkich szybowców, wystartowałem i uśmiech zagościł na moich ustach mimo że warunki były nie za ciekawe.
Po wyczepieniu dokrętka w słabym kominie. Trzeba spuścić trochę wody. Przeskok z wiatrem, nad lasem na 400 metrach łapię mocniejsze noszenie. Albo dzisiejsze kominy są wyjątkowo wredne i poszarpane, albo zapomniałem jak się lata. Dopiero po godzinie chwytam dobry, stały komin. Rzadkie Cumulusy występowały na lini Leszno -> Zielona Góra. Trzeba było jednak wracać ponieważ od południa na Leszno nasuwała się solidna burza. Pojawiły się też soczewki.
Gentelmanowi na zdjęciu poniżej, w końcowej fazie lotu udało się wejść na falę. Zatrzymała go strefa na FL75. Czy kogoś to dziwi? W końcu Łozo to Jeleniogórska szkoła falowa 🙂
Końcówka dnia to tradycyjnie, gry i zabawy zespołowe w pobliskich polach 🙂
Na koniec melduję: w drużynie morale są dobre i humory dopisują 🙂